Rozpoczęliśmy w największym mieście Nowej Zelandii – Auckland (450 tys. mieszkańców). Po przejechaniu ok. 140 km na południowy wschód dojechaliśmy do miejscowości Matamata, a stamtąd po kolejnych kilkunastu km dotarliśmy do Hobbitonu.
To właśnie tu, na terenie farmy rodziny Alexander, w latach 2001, 2002, 2003 sfilmowano trylogię Tolkiena „Władca pierścieni”. Pagórkowaty krajobraz przypomina Śródziemie, scenografowie oprócz domków hobbitów zbudowali także młyn, kamienny most i gospodę Pod Zielonym Smokiem. Po zakończeniu zdjęć na teren farmy zaczęli przyjeżdżać z całego świata wielbiciele książek Tolkiena. W sezonie Śródziemie odwiedza 2 tys. osób dziennie.
Następne etapy wyprawy to m.in. Whakatane i White Island z jedynym czynnym w Nowej Zelandii wulkanem, zbudowana w stylu art déco malutka miejscowość Napier oraz Wellington – stolica kraju. Stamtąd udaliśmy się na północ, z powrotem do Auckland.
Kolumna pięciu Audi Q5 z polskimi dziennikarzami wzbudzała wielkie zainteresowanie Nowozelandczyków. Są to pogodni i bardzo bezpośredni ludzie. Widząc auta z lokalnymi rejestracjami, ale z naklejkami PL, podchodzili, robili zdjęcia, wypytywali o cel naszego pobytu.
W Nowej Zelandii obowiązuje ruch lewostronny (to dawna kolonia brytyjska), ale przestawienie się na kierowanie autem z fotela pasażera nie jest trudne. Obowiązuje pierwszeństwo z prawej, trzeba jednak pamiętać, że na rondo wjeżdżamy „pod prąd”, czyli w lewo, i jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Na trasie podczas wyprzedzania (tylko z prawej) trzeba pamiętać, żeby wrócić na lewy pas.
Pewną trudność sprawia wyczucie lewej strony samochodu, początkowo często zjeżdża się lewymi kołami na pobocze. Nasze „Q-piątki” miały automatyczne skrzynie, więc ze zmianą biegów lewą ręką problemów nie było.
Poza miastami ruch jest niewielki, drogi mają dobrą nawierzchnię, a kierowcy przestrzegają ograniczeń prędkości. Przy wjeździe do miejscowości zwykle jest ograniczenie do 70 km/h, w mieście do 50 km/h, a na trasie do 100 km/h. Nikt nie jeździ szybciej niż 110-120 km/h. Ruch jest płynny. Policję w ciągu 5 dni spotkaliśmy na drodze dwa razy. Dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi to 0,8 promila. Na drogach najwięcej widać Toyot i pojazdów innych marek japońskich. Są także australijskie Holdeny oraz wiele europejskich marek, z przewagą VW i Audi.
Co ciekawe, mimo bardzo sprzyjającego klimatu na drogach prawie nie widać motocyklistów. Druga ciekawostka: benzyna występuje tylko jako 91- lub 98-oktanowa. Pierwsza z nich kosztuje na markowych stacjach 2,20 dolara nowozelandzkiego za litr, a olej napędowy – ok. 1,60 dolara za litr (dolar nowozelandzki jest wart mniej więcej tyle samo, co dolar amerykański).
Po 5 dniach podróży i pokonaniu ok. 2 tys. km nasze „Q-piątki” z silnikami Diesla 3.0/245 KM oraz 2.0/177 KM w znakomitym stanie powróciły do punktu, z którego wyruszyliśmy.