W salonach Suzuki obok siebie stoją modele Jimny i SX4. Obydwa mają napęd wszystkich kół i cenę w okolicy 55-60 tys. zł. Poza tym są to jednak dwa zupełnie inne samochody, mające całkowicie odmienne charaktery, reprezentujące skrajne segmenty"czteronapędowców". Jimny pojawił się na rynku już dawno - w końcu lat 90. Powoli wypierał Samuraia, ale przez długi czas obydwa auta oferowano równolegle. W 2005 r. Jimny przeszedł face lifting. Z zewnątrz były to co prawda tylko drobiazgi (inny kształt zderzaka), ale "przy okazji" zmieniono skrzynię redukcyjną, silnik 1.3 otrzymał system zmiennych faz rozrządu(i parę KM więcej), a we wnętrzu pojawiła się zmodyfikowana tablica rozdzielcza. Zniknął lewarek dołączania napędu przednich kół i reduktora, w miejsce którego zastosowano zestaw przełączników elektrycznych. Choć nieco wygładzono w ten sposób auto, kompletnie nie zmienił się jego charakter. Przyjrzyjmy się Jimny'emu uważnie, bo to pojazd jedyny w swoim rodzaju. Kształty zewnętrzne zdradzają, że nie jest to zwykły mieszczuch w rodzaju SX4, który teren podziwiał będzie głównie z dystansu. Niemal pionowa szyba przednia i wyraźnie zaznaczony przedział silnikowy zdają się nawiązywać do najbardziej klasycznych aut terenowych, choć eleganckie, wykończone plastikiem zderzaki są w stanie zmylić niedoświadczonego nabywcę. Sporo o aucie dowiemy się zasiadając do jego wnętrza. Przede wszystkim jest tu bardzo ciasno. To wynik przyjętych założeń konstrukcyjnych - jak najmniejsze gabaryty (długość 3,6 m) i jak najniższa masa (1140 kg). To po prostu nie jest samochód na dłuższą trasę, a za kierownicą lepiej poczują się osoby niedużego wzrostu. Ludzie "słusznych" rozmiarów mają kłopot nawet z... kręceniem kierownicą. Ręka blokuje się między kolanem a kołem kierownicy, które nie ma żadnej regulacji położenia. Kolejny minus to niedostateczna regulacja wzdłużna fotela: o ile ciasnotę wszerz łatwo zrozumieć, to niektórzy pasażerowie buntowali się na brak możliwości dalszego odsunięcia fotela, mimo że do kanapy tylnej pozostawało jeszcze sporo miejsca (kilkanaście centymetrów). Wsiadanie do tyłu nie jest najłatwiejsze, fotele nie mają pamięci położenia - od nowa trzeba ustawiać odsunięcie siedziska i pochylenie oparcia. Z tyłu dokucza niewygodna pozycja. Twarde oparcie ustawione jest niemal pionowo, co z pewnością nie sprzyja długim podróżom. Zaakceptować można ilość miejsca pomiędzy fotelami, choć oczywiście na wyprostowanie nóg lepiej nie liczyć. Za to nadspodziewanie dużo przestrzeni znajdziemy nad głowami. Starano się wygospodarować kilka schowków, dzięki czemu mamy gdzie odstawić puszkę czy wsunąć mapę. Trudnym zadaniem jest przewóz towarów. Mizerna ładowność, skromny bagażnik - to cechy sprawiające, że kto myśli o terenówce jak o małym transporterze (lub holowniku), niech pomyśli o innym modelu. Gwiazdki przyznawanew poszczególnych kategoriach odnoszą się do całego rynku 4x4. Dlatego tak słabo wypadły konkurencje "nadwoziowe" - po prostu raczej trudno o ciaśniejszy pojazd. Jednak w codziennej eksploatacji nie jest tak źle. Jeśli jeździmy po mieście, na niewielkich dystansach - nie odczujemy niewygody. Dobrze poczują się tu zwłaszcza nieduże osoby, które będą miały po prostu dość przestrzeni. Do bagażnika bez kłopotu załadujemy zakupy, zaś gdy potrzebujemy przetransportować walizkę, można przecież złożyć kanapę. Dlatego raczej trudno traktować Jimny'ego jako jedyny samochód w rodzinie, ale gdy będzie spełniał zadania "zapasowego" - sprawdzi się wystarczająco dobrze. Pozytywnie ocenimy silnik. Dzięki małej masie własnej auta dynamika wypada przyzwoicie. Oczywiście trudno spodziewać się dobrych osiągów na szosie, szczególnie gdy jedziemy szybko i musimy walczyć z dużym oporem powietrza. Na asfalcie samochód prowadzi się sprawnie, dopóki nie napotkamy ostrych poprzecznych muld, które zawieszenie wytłumi mało komfortowo. Przed większymi nierównościami (np. przejazd kolejowy) lepiej wyraźnie zwolnić, gdyż samochód może być trudny do opanowania. Spora w tym "zasługa" poprzecznego drążka Panharda z tylnego zawieszenia, który ma skłonność do przesuwania tyłu nadwozia na większych "hopkach". Sztywno dołączany napęd przedniej osii brak systemów wspomagających jazdę (naturalnie poza ABS-em) również nie wpływają na poprawę bezpieczeństwa na asfalcie. Jednak rozpatrywanie wad i zalet Jimny'ego w oderwaniu od terenu nie ma sensu - jeśli ktoś nie zamierza opuszczać asfaltu, niech nie bierze tego modelu pod uwagę. Dopiero po zjechaniu z utwardzonej drogi małe Suzuki pokazuje wszystkie swoje możliwości. Tyle że - choć ma ramę, sztywne mosty i najprostszy układ napędowy pozbawiony elektroniki - nie można traktować go jak klasycznej terenówki. Na czym polega różnica? Jest zdecydowanie bardziej delikatny od np. Wranglera - inaczej nie udałoby się uzyskać tak niskiej masy. Przeszkody, które na dużych kołach Jeepa nie zrobią wrażenia, w Jimnym mogą okazać się potężną wyrwą nie do pokonania. Jednak maluch doskonale radzi sobie w terenie i nie podda się szybciej niż uznani konkurenci. Dlaczego? Trzeba więcej ruszać głową - to, czego nie da się "zaatakować", zazwyczaj można spokojnie... ominąć. Choć kąty nadwozia wypadają rewelacyjnie, czasem okaże się, że gdy podjeżdżamy do wyjazdu z kałuży w głębokich koleinach brzegu dotykamy... zderzakiem! Tu nic nie pomoże rozpęd, lepiej chwilę pokombinować i przejechać obok przeszkody. Sprytne auto, dzięki swym maleńkim gabarytom fantastycznie manewruje pomiędzy drzewami. Zawracanie na ciasnej drodze? To żaden problem, dzięki temu nie poddajemy się,a spokojnie dobieramy inny tor przejazdu - pozostając na tej samej trasie. Ponieważ raczej nie zmieścimy się w żadne koleiny, bez kłopotu będziemy podróżować obok. Dysponujemy relatywnie dużym prześwitem (195 mm) - ale nie na tyle, by atakować przeszkody. Na szczęście taka potrzeba zachodzi rzadko. Nawet przejazd przez wzniesienie nie jest tu kłopotem- Jimny jest albo jeszcze przed szczytem, albo już za. Dzięki temu nie zawieszamy się na podwoziu ani nie uszkodzimy mechanizmów. Na reduktorze nie odczuwamy braku mocy. Nawet pozbawione elektronicznych systemów kontroli trakcji i blokad dyferencjałów koła bez kłopotu wyciągają lekkiego malucha z piasku czy błota - tu znacząco pomaga niska masa, dzięki której Jimny nie ma tendencji do zapadania się w grząskie podłoże. Samochód jest dowodem na to, że stare, czysto mechaniczne i najprostsze rozwiązania ciągle pozostają konkurencyjne. Nadzwyczaj mały samochód jest relatywnie tani - w kategorii prawdziwych terenówek walczy z nim tylko Łada Niva, w podobnej cenie kupimy np. Pandę 4x4 z dieslem. Uważamy, że Jimny wart jest swojej ceny. Powodzenie topowej odmiany benzynowej Elegance łatwo wytłumaczyć korzystną relacją cenową - za 6000 zł otrzymujemy w standardzie m.in. automatyczną skrzynię, półskórzaną tapicerkę i lakier metalizowany. Ale już naszemu Jimny JLX niczego nie brakuje. Może poza wyższym standardem bezpieczeństwa - chronić nas mają tylko dwie poduszki i ABS. Wnętrze Skromna ilość miejsca, ale niezła jakość materiałów Chyba nikt nie spodziewa się po kokpicie Jimny'ego dużej przestrzeni, można tylko zastanawiać się, czy właściwie wykorzystano gabaryty. Auto jest 4-osobowe, ale mizerna szerokość wnętrza sprawia, że nawet dwie osoby nie zawsze będą podróżowały w komforcie. Tak naprawdę dużo przestrzeni mamy jedynie nad głowami (z przodu i z tyłu).W wyposażeniu znalazła się zarówno klimatyzacja, jak i "elektryka" (łącznie z ogrzewaniem siedzeń), ale kierownica nie ma... żadnej regulacji. Przyzwoita jakość materiałów (skromne, ale z pewnością nie tandetne) drobne problemy występują z montażem- w testowym egzemplarzu coś popiskiwało.Bagażnik Nieduża pojemność kufra, bardzo niska ładowność Ładowność samochodu jest mniej niż symboliczna - jeśli wsiądzie 4 pasażerów, to już nie ma mowy o żadnych walizkach. To za bardzo... nie przeszkadza, bo za tylnym siedzeniem i tak mamy bardzo skromną przestrzeń ładunkową. Jeśli stale wozimy "zestaw ratunkowy" - np. linę i łopatę, to włożenie choćby torby podróżnej równoznaczne jest z koniecznością składania oparcia (dzielone 50/50 - to auto 4-osobowe). Brak wygodnych punktów mocowania ładunku oraz rolety przykrywającej bagaż. Drzwi tylne otwierają się niestety na "japońską" stronę (od ulicy), ale nie czuć na nich obciążenia kołem zapasowym.Test terenowy W Jimny'm drzemią spore możliwości, ale często trzeba uciekać się do sposobu Małe Suzuki spełniło oczekiwania - pokonało tor jak rasowa terenówka. W tym przypadku często trzeba uciekać się do sposobów, bo mimo klasycznej budowy (rama, sztywne mosty) nie jest to samochod pancerny. Dlatego czasem zamiast atakować szczyt "pełnym gazem" może lepiej go po prostu... ominąć? To samo dotyczy kolein czy najgroźniejszych przeszkód. Tam gdzie "normalne" samochody są ściągane i nie mają możliwości ominięcia pułapki, Suzuki spokojnie przemyka bokiem. Tak było m.in. na jednym z najgroźniejszych szczytów na torze - większość samochodów wadziła tu progami, zaś Jimny spokojnie pojechało nieco innym torem. Poza tym malutki rozstaw osi sprawia, że samochód jest albo jeszcze przed szczytem, albo już za - rzadko brakuje mu kąta rampowego - nie haczy podwoziem. Jimny nie miał kopotów z ostrymi zjazdamii podjazdami, spokojnie można się zatrzymać w połowie podjazdu. Co prawda reduktor ma nieduże przełożenie, ale jest wystarczająco skuteczny w hamowaniu na zjazdach.Zabezpieczenie podwozia Stosunkowo delikatna budowa elementów zawieszenia Cudów nie ma - bardzo niską masę własną osiągnieto nie tylko poprzez redukcję wyposażenia, ale też dzięki odchudzeniu elementów podwozia. Mechanicy wskazują na problemy m.in. z raczej filigranowymi wahaczami przednimi, które potrafią pękać nawet podczas agresywnej jazdy po mieście (od uderzeń przednimi kołami, np. o krawężniki). Całe podwozie (mocowania amortyzatorów, zaczepy holownicze itp.) zdaje się przestrzegać przed brutalnym traktowaniem samochodu - on naprawdę wiele zdziała w terenie, ale więcej osiągniemy, ruszając głową niż wciskając pedał gazu. Choć brak dodatkowych osłon, silnik i skrzynia biegów chronione są dobrze. Na ewentualne uszkodzenia narażano jest tylko skrzynia rozdzielcza. Elektryczne sterowanie reduktorem zaowocowało pojawieniem się też kilku kabli obok reduktora.Ładne kształty zewnętrzne to tylko przykrywka - Jimny zbudowany jest według "klasycznych" zasad: nadwozie osadzono na ramie, mamy dwa sztywne mosty (resorowanie sprężynami śrubowymi) oraz dołączany "na sztywno" napęd przednich kółz reduktorem. Taka konstrukcja nie sprzyja poprawie bezpieczeństwa jazdy na asfalcie, za to doskonale sprawdza się w terenie. Minimalna ilość systemów elektronicznych będzie w tym przypadku zaletą.Trudno oczekiwać, żeby malutka jednostka napędowa była w stanie rywalizować ze znacznie potężniejszymi turbodieslami montowanymi obecnie w samochodach terenowych. Sporo pomaga tu mała masa własna samochodziku. Jak na swoją pojemność silnik gwarantuje jednak przyzwoitą dynamikę, szczególnie na niższych biegach - do prędkości 100 km/h. Wyprzedzanie na trasie to już trudna sprawa i niemal zawsze wymaga redukcji - czas przyspieszania pomiędzy prędkością 80 a 120 km/h na piątym biegu wynosi aż 22,4 s. Dowodem tego, że benzynowy silnik "robi, co może" jest płaski przebieg krzywej momentu obrotowego - od 2000 do 6400 obr./min moment nie spada poniżej 90 Nm! Silnik rozkręca się do prawie 7000 obr./min.Dla kogo to auto? Odpowiedź jest prosta: jeśli ktoś porusza się wyłącznie po mieście, niech zapomni o Jimnym. Małe Suzuki nie nadaje się też w trasę. Jeśli jednak w weekend lub częściej bawimy się w off--road, to ponoszone podczas codzienej eksploatacji wyrzeczenia będą warte tego, co auto pokazuje poza asfaltem. We wprawnych rękach Jimny jest bardzo skuteczną bronią. Tylko "walczący" nie może być zbyt dużych rozmiarów...
Suzuki Jimny 1.3 JLX - Duża zabawka
Niska cena, solidna, bezkompromisowa budowa. Z drugiej strony mikroskopijne gabaryty ograniczające funkcjonalność. W jakiej roli najlepiej sprawdzi się Jimny: w pracy, podczas zabawy czy jako miejski pojazd na co dzień?