- To jest super: Suzuki niczego nie popsuło – auto ma wszystkie atrybuty terenówki
- To nie wyszło: bagażnik jest tragicznie ciasny – nie wstawi się małego plecaka
- Efekt WOW! Kanciaste kształty i detale świetnie nawiązują do historii
- Kto to kupi? Miłośnicy weekendowych wypadów w teren, leśnicy, rolnicy – grupa jest szeroka
Kanciasty maluch łatwo zdobywa sympatię. W karoserii odnajdujemy liczne (udane!) nawiązania do historii, np. okrągłe reflektory i kierunkowskazy podobne do tych w pierwszym LJ10 czy przetłoczenia takie, jak w Samuraiu. Podobnie jest z elementami wnętrza. Sentymenty to jednak nie wszystko – jak na drodze i w terenie sprawuje się Jimny IV?
Pod względem możliwości offroadowych auto przerosło poprzednika, co w obecnych czasach zasługuje na szczególne uznanie. Ma ramę, sztywne mosty, prosty napęd z reduktorem. Nieznacznie poprawiono geometrię podwozia: kąt natarcia to 37º (o 2º więcej), rampowy 28º (+1º), zejścia 49º (+3º), prześwit – 210 mm (+20 mm).
Dodatkowo wprowadzono blokowanie „buksujących” kół hamulcami oraz systemy wspomagania zjazdu i podjazdu. Udało się zachować niską masę własną – zaledwie 1090 kg. Dzięki temu Jimny w terenie daje mnóstwo przyjemności, nie trzeba się martwić o uszkodzenie podwozia na byle dziurze lub przegrzanie międzyosiowego sprzęgła (jak w wielu SUV-ach). Po załączeniu reduktora auto bardzo sprawnie pokonuje przeszkody, radząc sobie nawet z głębokimi koleinami i błotem.
Całkiem nieźle na asfalcie
W terenie samochód pozostaje wzorem, ale na szosie w wielu kategoriach nie ma szansy dorównać SUV-om. Prosty, niezbyt mocny silnik 1.5 daje radę – demonem mocy nie jest, ale przy prędkościach miejskich nie odczuwa się dyskomfortu. Pozytywnie zaskakuje spalanie: podczas autostradowo-miejskiej jazdy łatwo „zejść” poniżej 7 l/100 km, w terenie komputer pokazywał nieco więcej.
Stabilność i komfort również wypadają nie najgorzej, oczywiście "biorąc poprawkę" na konstrukcję podwozia. Na baczności trzeba się mieć, gdy zbyt szybko spróbujecie pokonać dziurawą drogę lub tory kolejowe (stabilność), krótkie nierówności skutkują też wyraźnym podskakiwaniem nadwozia. ESP nie zastąpi na asfalcie stałego napędu 4x4 (czy choćby dołączanego automatycznie), trzeba się pogodzić z jazdą „na tyle”. Suzuki nie można jednak winić za te niedogodności – taką cenę w małym aucie trzeba zapłacić za świetne zdolności terenowe. Jeśli jednak zamierzacie jeździć w terenie, te cechy da się zaakceptować.
Nowością w modelu są elektroniczne systemy podnoszące bezpieczeństwo jazdy na asfalcie, m.in.: automatyczne światła drogowe czy układ kontroli pasa ruchu.
Jimny nigdy nie było pojazdem dla dryblasów. Co prawda, na szerokość przybyło kilka cennych cm, ale dalej to ciasne autko z symbolicznym bagażnikiem. Za kanapą ciężko zmieścić choćby niewielki plecak – pod tym względem jest gorzej niż w poprzedniku. Za to, jeśli wybieracie się gdzieś tylko we dwoje, można złożyć kanapę i skorzystać z równej – o wiele szerszej niż w starym modelu – podłogi.
Pozostaje kwestia ceny: bazowy wariant Comfort to wydatek 67 900 zł, za topowy XLED z automatyczną skrzynią biegów trzeba będzie zapłacić 84 900 zł. Na rynku Jimny pojawi się na przełomie lat 2018/19.
Suzuki Jimny - dane techniczne
Silnik benzynowy, R4/16V, pojemność 1462 cm3. Moc 102 KM/6000 obr./min, maks. moment obrotowy 130 Nm/4000 obr./min
Napęd 4x4 (stały na tylną oś, przednia dołączana na sztywno) + reduktor/skrzynia man. 5b (w opcji aut. 4b)
Długość/szerokość/wysokość 3645/1645/1720 mm, rozstaw osi 2250 mm. Poj. bagażnika 85-830 l
Prędkość maks. 145 km/h. Spalanie śr. 6,8 l/100 km. Emisja CO2 178-181 g/km
Cena od 67 900 zł
Suzuki Jimny - naszym zdaniem
Jimny jest jeszcze większym twardzielem niż dotychczas – nic nie straciło ze swoich zdolności. Zaskakująco dobrze radzi sobie też na asfalcie i jest oszczędne. Jednak – jeśli nie zamierzacie jeździć w terenie – lepiej dobrze się zastanówcie nad zakupem.